[TV] Senator Krystian Probierz gościem naszego programu

0

Kolejnym gościem popularnego programu publicystycznego jest senator prof. Krystian Probierz. W ubiegłorocznych wyborach startował do Izby Wyższej parlamentu z poparciem Prawa i Sprawiedliwości.

Łukasz Fedorczyk i Marek Morawiak zapytali senatora o pomysł podzielenia województwa na śląskie i częstochowskie. Rozmawiano również o programie 500+, kadencyjności w samorządzie i parlamencie oraz o pomysłach na ratowanie kopalń i górnictwa.

 

„Po godzinach” to program realizowany przez dziennikarzy dwóch redakcji. Ostatnie wydanie programu obejrzano 22 tysiące razy.

[TV] Janusz Korwin-Mikke gościem naszego programu

0

Kolejny raz w Gliwicach pojawił się Janusz Korwin-Mikke. Europoseł spotkał się z gliwiczanami w centrum edukacyjnym im. św. Jana Pawła II. Przyjął również zaproszenie do programu „Po godzinach”

[TV] Rektor Arkadiusz Mężyk gościem naszego programu

0

W jakiej kondycji jest Politechnika? Kolejnym gościem programu „Po godzinach” jest prof. Arkadiusz Mężyk, rektor elekt Politechniki Śląskiej.Nowy włodarz uczelni swoją funkcję zacznie sprawować od 1 września. Do tej pory Politechniką kierować będzie dotychczasowy rektor prof. Andrzej Karbownik.

W jakiej kondycji jest Politechnika?

Z prof. Arkadiuszem Mężykiem rozmawiamy m.in. o pomyśle zagospodarowania i ożywienia ulicy Akademickiej, problemie parkingów i małej liczbie autobusów dojeżdżających w okolice uczelni. Zachęcamy do oglądania najnowszego wydania najpopularniejszego programu publicystycznego realizowanego w gliwickich mediach.

Więcej na www.facebook.com/dzisiajwgliwicach

Zmiana na stanowisku rektora Politechniki. Profesor Czornik chce nowej jakości

651

W środę, 20 kwietnia odbędą się wybory rektora Politechniki Śląskiej. O tym kto pokieruje uczelnią przez najbliższe cztery lata zdecyduje 180 elektorów

Śląskie zostanie podzielone? Czy PiS uratuje kopalnie? Czy 500 zł wystarczy?

0

Kolejnym gościem najpopularniejszego programu publicystycznego w Gliwicach jest senator prof. Krystian Probierz.

„Po godzinach” odc. 2: minister sprawiedliwości Borys Budka, Platforma Obywatelska

26

To pierwszy taki program w Gliwicach. Realizowany przez dwie redakcje Dzisiaj w Gliwicach oraz infogliwice.pl

Dzisiaj naszym gościem jest były minister

[TV] M. Golbik pierwszym gościem nowego programu

0

To pierwszy taki program. Oprócz komentarzy na temat bieżących wydarzeń, porozmawiamy również z zaproszonymi gośćmi. Będą też sondy uliczne, w których gliwiczanie będą mogli zabrać głos w najważniejszych sprawach.

W premierowym wydaniu Marta Golbik posłanka .Nowoczesnej z Gliwic.

Już za tydzień wizytę w programie zapowiedział Borys Budka, były minister sprawiedliwości, z którym porozmawiamy m.in. o kondycji gliwickiej Platformy Obywatelskiej.

Program prowadzą Marek Morawiak oraz Łukasz Fedorczyk.
Współpraca przy realizacji: Restauracja Majer oraz Rock Films

J. Wenderlich: „Będziemy stukać pięścią w stół”

0

Nie boi się pan, że to może być jeden z ostatnich wywiadów? W niektórych sondażach Zjednoczona Lewica nie przekracza wymaganego dla koalicji progu 8% poparcia. Nawet partia Ryszarda Petru dostaje więcej.
Ja się nigdy nie boję i wiem, że na opinie i moje, i kolegów mojej formacji – Zjednoczonej Lewicy – zawsze będzie zapotrzebowanie, bo jest tam szacunek dla wszystkich, nie ma kłótni, nie ma wrzasku, nie ma obiecanek bez pokrycia – jest dialog z ludźmi i chęć pracy. To zawsze zyskuje zwolenników. A ta formacja, którą pan wymienił i jakoby ona miała mieć 8-9%, no niech tak pozostanie, tyle że w sondażach. 



Może niskie notowania wynikają z takiego niezdecydowania – Lewica, zdaje się nie do końca wie jaka chce być – ta stara, „konserwatywna” czy już ta bardziej nowoczesna, liberalna.

Zjednoczona Lewica jest nowoczesna, pracowita i ma świetnych kandydatów. Kiedy jestem tutaj w Gliwicach, w Bytomiu, Zabrzu, kiedy czytam listy z tego regionu, to cieszę się, że tak często, jako swojaka zaczyna się traktować Tomasza Kalitę, który jest liderem naszej listy. Spotykałem się z załogą Bumaru, z wieloma pracownikami, tam jest dużo problemów nierozwiązanych, bo z samych obietnic rządowych Bumar-Łabędy nie wyżyje. Miło mi było, kiedy widziałem jakie jest tam zaufanie właśnie do Tomasza Kality. On wiele interwencji w sprawach związanych z tym regionem, m.in. Bumarem-Łabędy już podejmował.

wenderlich kalita morawiak

Tomasz Kalita to jest kolejna odsłona pokoleniowej zmiany?
Tomasz Kalita jest człowiekiem rzeczywiście swoistym, bo z jednej strony ma dużo doświadczenia, więc kiedy z nim rozmawiam, zasięgam jego rad w wielu sprawach, to wydaje mi się, że doświadczeniem jest równym mnie, ale z drugiej strony, kiedy on nadaje tempo w pracy, to wiem, że mnie tego tempa może już brakuje. To mi u niego imponuje, że on jest doświadczeniem stary a emocjami i pasją do pracy młody.



T. Kalita: „Jesteśmy na szarym końcu. To jest skandal”

0

Tomasz Kalita, lider listy Zjednoczonej Lewicy w naszym okręgu. Pracował w sztabie Aleksandra Kwaśniewskiego, brał także udział w kampanii Andrzeja Celińskiego. Był rzecznikiem prasowym SLD. Obecnie piastuje funkcję wiceprzewodniczącego Rady Programowej TVP. Jestem szefem SLD-owskiego think tanku Centrum im. Ignacego Daszyńskiego.

Martyniuk, Markowski, a nawet Widuch to nazwiska powszechnie kojarzone z gliwicką lewicą, pan urodził się w Bielsku-Białej…
Wie pan, ja nie mam zamiaru udawać. Nie jestem z tego okręgu, ale jestem ze Śląska. Myślę, że to jest też zaletą, dlatego że jestem wolny od lokalnych układów. Znam wiele osób stąd, ale nie jestem zakorzeniony w układach i mogę na to spoglądać w większym dystansem. Nie jestem od nikogo zależny, nikomu nie muszę tutaj żadnych długów spłacać. Mogę sprawować po prostu wolny mandat.

Jak jeszcze będzie chciał pan przekonać do siebie mieszkańców okręgu gliwickiego?
Mam zamiar przekonać mieszkańców Gliwic, Bytomia, Zabrza i Tarnowskich Gór, bo to jest ten okręg – w tym dwa powiaty – ciężką pracą. Od wczesnych godzin rannych. Mandat poselski, który wierzę, że uzyskam, będzie ciężką pracą dla mnie przez te najbliższe cztery lata. Będę się starał pokazać z jak najlepszej strony i udowodnić, że zasłużyłem na ten mandat. Myślę, że jestem w stanie naprawdę aktywnie działać, a to, że znam Sejm, bo pracuję tam siódmy rok, jestem też doradcą wicemarszałka, mi to ułatwi. Nie będę się uczyć Sejmu, ja tam wejdę i będę wiedział, co mam robić, w jakich komisjach chce pracować, o co chcę walczyć w Sejmie. Bo to nie jest tak, tutaj przed panem się zjawią kandydaci, powiedzą, że oni coś załatwią, że obiecają złote góry – nie, pojedynczy poseł w Sejmie niewiele może. Ale poseł z dobrymi kontaktami w Warszawie, w Sejmie może znacznie więcej, więc siłą rzeczy tu jest moja przewaga. I będę chciał to pokazywać. To są również i te kontakty krajowe, ale również i międzynarodowe. Od wielu lat działam na europejskiej lewicy.


Napisał pan na Facebooku, że lewica musi wrócić do korzeni – rozumiem, że nie chodziło o dziedzictwo PZPR – jaka więc powinna być lewica?
Lewica musi być partią pracy, nie tylko ciężko pracować, ale walczyć o miejsca pracy. To jest cel, bo jeżeli są miejsca pracy, dobrze płatne miejsca pracy, to jest pierwszy warunek tego, że ludzie mogą się samorealizować. Niestety w naszym okręgu wyborczym, w niektórych miastach, mamy bardzo duże bezrobocie. Mamy zjawisko wyjazdu młodych ludzi. My musimy walczyć o miejsca pracy. To powinno być celem gospodarki – dobrze płatne miejsca pracy i walka o to, żeby młodzi ludzie mieli możliwość pierwszej pracy. To będą te aktywności. 

I jak pan zamierza te pracę młodym ludziom zapewnić?
Ja pisałem pracę magisterką z rynku pracy, z polityki społecznej i rynkiem pracy też chciałbym się zajmować, to byłby przedmiot mojej aktywności. Ale też, co jest ważne niezmiernie w tym okręgu, ja kilka lat temu powiedziałem będąc w Gliwicach, że tu może być druga Dolina Krzemowa. I w to głęboko wierzę, bo Gliwice mają w tej, powiedzmy analizie SWOT, bardzo dużo przewag: są ośrodkiem akademickim, mają politechnikę, mają kadrę, mają świetnie wykształconych ludzi do tego, żeby tu budować nowoczesną gospodarkę. Bo ja wierzę, że oprócz tego, że tym kołem napędowym Śląska kiedyś były i teraz jeszcze są duże zakłady pracy to może nim być także nowa gospodarka, oparta na nowoczesnych technologiach. Na przykład Finlandia, ponad 20 lat temu podobnie jak Polska, na tym samym poziomie rozwoju. Tam ma pan zasadę: uniwersytet, politechnika obok instytut, który wytwarza know-how, a obok fabryka, która to realizuje. Można powiedzieć złoty trójkąt, który buduje nowoczesną gospodarkę i o to chcę walczyć. 

Nie ma pan wrażenia, że w Polsce rzadko kiedy uczelnie i przepisy dostosowują się do potrzeb rynku?
Jesteśmy na szarym końcu i to jest skandal, o tym się nie mówi. Jeżeli chodzi o prawo patentowe, o liczbę patentów – łatwiej jest i lepiej jest opatentować swój wynalazek, swój pomysł za granicą niż w Polsce. Młodzi naukowcy wyjeżdżają  za granicę, tam robią niesamowite kariery, następuje drenaż, bo tutaj w Polsce nie mają takich perspektyw. W związku z tym zależy ułatwić prawo rejestracji, prawo patentowe, trzeba zatrzymać tych ludzi – to jest pierwszy warunek, bo gdzie rodzi się biznes? Biznes zaczyna się od idei, od pomysłu, który się materializuje w wynalazku, to jest ten cel, o który będę walczył, bo to jest warunek właśnie tego o czym na początku mówiłem – miejsc pracy po prostu.

M.Golbik: „Jesteśmy szalupą ratunkową dla wyborców PO”

0

Marta Golbik ukończyła SGH, była nauczycielem akademickim, teraz prowadzi własną firmę, od lat udziela się w organizacjach pozarządowych, m.in: w Gliwickiej Inicjatywie Obywatelskiej, Forum Rozwoju Miasta Gliwice i Stowarzyszeniu GTW. Jest też członkiem Polskiego Towarzystwa Ekonomistów. Gliwiczanka otwierająca  listę ugrupowania Ryszarda Petru będzie jedyną kobietą „jedynką” w naszym okręgu wyborczym.

Często słychać głosy, że Nowoczesna budowana jest po to by było gdzie uciekać z tonącej Platformy.
Absolutnie nie jesteśmy szalupą ratunkową Platformy. Proszę spojrzeć na listy wyborcze i osoby, które się na nich znajdują. Zostałam koordynatorem na województwo i nigdy w PO ani żadnej innej partii nie byłam, teraz zajmowałam się dobieraniem ludzi, tworzeniem struktur, w związku z tym bardzo tego pilnowałam. Nie jesteśmy zwolennikami Platformy, jesteśmy ich zawiedzionym wyborcami. Ja już od dawna Platformie nie kibicuje widząc jej poczynania.

Jesteście postrzegani jako naturalny partner PO, który może być bardzo przydatny po wyborach.
Raczej sobie takiej współpracy nie wyobrażam. Znam ludzi, którzy są w Nowoczesnej i to są osoby negatywnie nastawione do Platformy. Naszym założeniem jest zdobycie przynajmniej 20% w tych wyborach i oczywiście zwycięstwo w przyszłości więc nie zależy nam na tym żeby układać się z PO. To by nas wręcz mogło pogrążyć. Platforma postulaty u swojego zarania miała świetne i stąd tak duże było ich poparcie, ale jeżeli nic nie jest realizowane to ludzie zaczynają się odwracać. I tak my się właśnie poodwracaliśmy. Już ostatnie wybory i prezydencie i sejmowe były dla wielu wyborców PO bardzo trudne. Uważam, że dobrze się stało, że Polacy mają w końcu inną alternatywę niż PiS. Jesteśmy szalupą ratunkową, ale nie dla członków PO a dla jej wyborców.

Alternatywą dla wielu okazał się Paweł Kukiz, który w wyborach prezydenckich zdobył 22% głosów. Zdaję się, że ludzie oczekują rewolucji.
Myślę, że głosowanie na Kukiza to był taki jednorazowy pstryczek w nos dany Platformie, ludzie są już zmęczeni ich rządami i chcieli dać temu wyraz a nie mieli innej alternatywy. Sporo moich znajomych głosowało na Kukiza, ale chyba też się zawiedli – jak widać Kukiz nie ma programu, nie ma ludzi, nie ma pomysłu, nie potrafi poruszać się w polityce, jedyny pomysł to rozwalenie systemu. Teraz pojawiła się realna alternatywa i wierzę, że to na nas zagłosują zawiedzeni wyborcy PO.

Nowoczesna nie chce zmienić systemu?
Chcemy zmienić polską politykę, ale naszym liderem nie jest muzyk, a ekonomista. Bardzo dobrze znany i podkreślam niezwiązany z Platformą. Chciał doradzać Platformie ale ta zazwyczaj go nie słuchała i robiła swoje. Jest ekspertem z naprawdę ogromnym doświadczeniem i wie co należy zrobić. Nam zależy przede wszystkim na rozwoju gospodarczym, a ten praktycznie stoi, no bo nikt nie dba o to żeby coś ruszyło.

W programie Nowoczesnej rzeczywiście sporo jest o gospodarce, nie poruszacie natomiast w ogóle kwestii światopoglądowych…

To prawda, faktycznie nie skupiamy się na jednej określonej grupie jeśli chodzi o światopogląd. Dla nas rzeczą nadrzędną jest gospodarka bo kiedy gospodarka się umacnia zyskujemy wszyscy. Dlatego nie chcemy się skupiać na kwestiach światopoglądowych – nie chcemy poróżniać ludzi – mamy członków o światopoglądzie konserwatywnym, mamy osoby o poglądach lewicowych ale wszystkich ich łączy podejście do gospodarki. Kwestie światopoglądowe oczywiście są ważne, ale tutaj powinni w większej skali decydować obywatele, na przykład w referendach.


Rozumiem, że na referendum się wybieracie? Jak zagłosuje Nowoczesna?
My w tym referendum jak najbardziej bierzemy udział i namawiamy do pójścia bo warto korzystać z takich praw. Ono porusza naprawę ważne – systemowe – kwestie. My generalnie jesteśmy za JOWami, ale raczej w systemem mieszanym, taki jaki jest w Niemczech, według nas jest on bardziej sprawiedliwy jeśli chodzi o podział mandatów. Jesteśmy też za niefinansowaniem partii z budżetu państwa, co udowadniamy organizując zbiórkę pieniędzy na cele Nowoczesnej, poprzez np. mikro finansowanie.

 

J.Kaźmierczak: „Gdyby nie PO nie znalazłbym się w Sejmie”

0

Swoją działalność polityczną rozpoczął w 1989 roku. Były radnym miasta Gliwice, przewodniczącym Rady, wiceprezydentem oraz posłem dwóch kadencji. Podczas ostatniego, spotkania przekazał nam, że nie będzie ubiegał o reelekcję. Profesora Jana Kaźmierczaka udało nam się namówić na rozmowę o Platformie Obywatelskiej, ostatnich wyborach oraz jego działalności publicznej i naukowej.

Ostatnia debata przesądziła o wyniku niedzielnych wyborów?
Ja pewnie mam trochę obciążone spojrzenie, ale dla mnie i merytorycznie i wizerunkowo lepszy był prezydent Komorowski. Pierwszą debatę bardzo zdecydowanie, tą drugą mniej zdecydowanie, ale również wygrał…

…a flaga Platformy Obywatelskiej na podłodze?
Wydaje mi się, że to jest co najmniej nieuczciwe, żeby człowiek, który jest kandydatem z nominacji partii robił coś takiego. Bronisław Komorowski owszem wywodzi się z PO, ale w momencie obejmowania urzędu Prezydenta RP z Platformy wystąpił. Wydaje mi się, że miał to być ze strony pana Dudy zabieg wyłącznie socjotechniczny, który chyba nie do końca został przemyślany.

Przemyślany czy nie, faktem jest, że flaga PO skończyła na podłodze, a Prezydentem RP został właśnie Andrzej Duda.
Ponieważ objąłem mandat posła w roku 2007 i mam kilka lat doświadczenia współpracy z prezydentem z PiSu wiem, że świat się z tego powodu nie zawali, natomiast patrząc realnie spowoduje to oczywisty problem. Możemy się spodziewać, że w przypadku większości ważnych decyzji parlamentu Andrzej Duda będzie na nie.

Gdzie spodziewa się pan prezydenckiego weta?

Należy się spodziewać, że jeśli zostanie poddana pod głosowanie parlamentu ustawa o in vitro to prezydent Duda jej na pewno nie podpisze, tylko zawetuje lub skieruje do Trybunału Konstytucyjnego. Pewnie kilka podobnych kwestii dałoby się jeszcze znaleźć, tym bardziej, że Andrzej Duda podpisał ze związkami zawodowymi pakt, którego treści nie znamy. Ja cenię sobie rolę związków zawodowych, one mają swoje miejsce w historii rozwoju demokracji, natomiast w kraju, który jest rządzony i zdominowany przez związki zawodowe żyłoby się ciężko. To co może zrobić Andrzej Duda na stanowisku prezydenta jest nieprzewidywalne – to się tyczy również obietnic wyborczych. Wypadałoby, żeby natychmiast po wyborze zaczął je spełniać, jednak ja wychodzę z przekonaniem, że żadna z tych dużych obietnic nie jest realna, nie mówiąc już o tym, że gdyby natychmiast podjął inicjatywę przywrócenia wieku emerytalnego w poprzednim wymiarze, to oznacza to krach budżetu.

Nie ma Pan wrażenia, że prawda internetu jest inna niż prawda telewizji? Kiedy czyta się komentarze w sieci to odnosi się wrażenie, że Platformie już nikt nie ufa, kiedy włączymy telewizor to okazuje, że wszystko jest OK.
Problem polega na tym, że prawda mediów jest dość elastyczna i podlega kształtowaniu. To co widać w internecie jest funkcją nie tego jaka jest obiektywna prawda, a tego na ile aktywnie udało się zmobilizować bardzo przekonujących ludzi, którzy wypowiadają się w sieci. Gdyby policzyć liczbę wpisów w sieci i zestawić ją z liczbą uprawnionych do głosowania to jest to zupełnie nieporównywalne.

O ile na portalach internetowych te komentarze są anonimowe, to już np. na Facebooku ludzie robią to pod swoim nazwiskiem i zdjęciem…
Nie, nie robią tego z nazwiska, tylko z szyldu pod który się podpięli. Kiedy zaczynałem prowadzenie profilu na Facebooku i dosyć bezkrytycznie przyjmowałem kolejne zaproszenia do grona znajomych, to w pewnym momencie znalazłem profile kobiety o tej samej nazwie, które obrazowane były zdjęciami kobiet z lat 40-tych. Ta pani na jednym profilu pracowała w Urzędzie Wojewódzkim w Lublinie, raz w Ministerstwie Skarbu, raz w Generalnej Inspekcji Ochrony Danych Osobowych. Tak więc w moim przekonaniu Facebook nie do końca jest gremium obiektywnym. Poza tym ile mamy profili zobrazowanych zdjęciem zwierząt czy dajmy na to Lorda Vadera?

Owszem, natomiast jest to zjawisko marginalne, ogromną większość komentarzy piszą ludzie, którzy istnieją naprawdę.
Zgadza się, jednak jeśli nawet zestawimy te 100 czy 1000 komentarzy z liczbą osób, które biorą udział w wyborach w dużym mieście – nie wspominając już o wyborach prezydenckich – to jest to stosunkowo niewielki odsetek. Nie bez znaczenia jest tu również element sprzężenia zwrotnego – taka osoba nie tylko cierpliwie wysłucha tego co mówi do niej telewizja, radio czy prasa, ale może też się wypowiedzieć i trzeba przyznać, że nie raz te wypowiedzi to jest tzw. wyrzucenie żółci. Ja podejrzewam, że gdybym te osoby spotkał w rzeczywistości, to ich poglądy nie byłyby tak radykalne.

Te komentarze na naszej stronie czyta kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców a to już spora grupa wyborców, ale wracając jeszcze na chwilę do kampanii prezydenckiej i zaskakująco częstej obecności w niej Gliwic – Platforma Obywatelska próbuje odzyskać miasto?
W Gliwicach jest przede wszystkim wiele pozytywnych rzeczy do pokazania. To nie tyle jest kwestia odzyskania miasta co kwestia przeciwstawienia się opinii, że Polska to są zgliszcza i kupa gruzu. Jeśli spojrzycie państwo na Gliwice to widać bardzo wyraźnie, ze jest to miasto, które w ciągu ostatnich kilkunastu lat osiągnęło niezwykły skok cywilizacyjny, miasto które naprawdę ma się czym pochwalić. W tej chwili bardzo dużo mówi się o innowacjach – w Gliwicach te innowacje stały się rzeczywistością. Jeśli popatrzymy na strefę aktywności jaka powstała w Nowych Gliwicach to ja życzę każdemu miastu w Polsce, żeby tak to wyglądało. Jeśli popatrzeć na Politechnikę Śląską to okazuje się – o czym wspomniała zresztą premier Kopacz – że ta uczelnia kształci 12 proc. technicznego managementu w Polsce. Tak więc gdybym ja był odpowiedzialny za kampanię prezydencką to również starałabym się wykorzystać takie miejsce jak Gliwice do ugruntowania swojej opinii, że żyjemy w kraju, w którym dużo się zmienia.

Prezydent Frankiewicz byłby co najmniej zdziwiony słysząc, że rozwój Gliwic to zasługa Platformy.
Ja nie powiedziałem, że to zasługa Platformy Obywatelskiej tylko zasługa splotu okoliczności. Zresztą prezydentowi Frankiewiczowi też należałoby przypomnieć, że miał dosyć długą i całkiem owocną przygodę z PO. Natomiast to nie jest tak, że rządząca partia powoduje lokalnie jakieś zdarzenia – to byłaby nawet zła praktyka. Twierdzę, że to co zdarzyło się w Gliwicach jest zasługą nie jednej a wielu osób i myślę, że możemy być z tego dumni i chwalić się naszymi osiągnięciami przed całą Polską i nie tylko.

W czwartek była w Gliwicach premier Ewa Kopacz, w piątek prezydent Komorowski kończył tu swoją kampanię wyborczą, wcześniej nominowano gliwickiego posła na stanowisko Ministra Sprawiedliwości to też tylko splot okoliczności?
Wybór kompleksu „Nowe Gliwice” jako miejsca zakończenia kampanii prezydenckiej nie jest oczywiście przypadkiem. To przede wszystkim ogromny teren, piękne obiekty obrazujące doskonale to, co udało się w Polsce w ostatnich latach zrobić. Wydaje mi się, że Platforma Obywatelska generalnie stoi rzed wyzwaniem jakim jest przekonanie elektoratu, że warto dalej na nią głosować. Myślę, że jest to zadanie realne, do którego trzeba się po prostu przyłożyć i podejrzewam, że ta aktywność m.in. w Gliwicach to jest właśnie przejaw tego przykładania się.


Coraz częściej słychać głosy, że po odejściu Donald Tuska partia zaczyna się – mówiąc kolokwialnie – sypać, odczuł pan jakąś nerwowość wśród kolegów w Sejmie?
Nie mam takiego wrażenia. Każda formacja polityczna, która ma jakiekolwiek ambicje nie może bazować na jednej osobie – bazuje na grupie, im liczniejszej tym lepiej. Platforma Obywatelska ma bardzo wielu, dobrych ludzi, którzy bardzo dobrze odnajdują się w swoich lokalnych środowiskach. Sądzę, że ten potencjał ludzki, który Platforma Obywatelska posiada nie zawalił się w wyniku przejścia Donalda Tuska na inne stanowisko.

Ale nie da się ukryć, że Donald Tusk trzymał partię mocno pomimo różnych frakcji i grup interesu.
Taką jedyną frakcją, która usiłowała się tworzyć wysiłkiem jednego człowieka była frakcja Jarosława Gowina. Na szczęście ten człowiek z partii odszedł, ale próbował w sposób dla mnie nie rozpoznawalny tworzyć grupę konserwatywną. Natomiast nie ulega wątpliwości jedna rzecz – PO jest formacją bardzo wielowątkową, są tam ludzie, którzy mają poglądy bardzo lewicowe, jak i ludzie o poglądach mocno konserwatywnych i chwała Bogu, bo z definicji boję się partii ideologiczno jednolitych.

Porozmawiajmy trochę o panu. Jak się zaczęła przygoda z działalnością publiczną? Pamięta Pan ten moment?
Pamiętam go doskonale. W 1989 roku w październiku miała miejsce miejsce moja obrona – tzw kolokwium habilitacyjne. To kolokwium notabene trwało chyba 7 godzin i byłem jednym z rekordzistów. Naturalną koleją rzeczy jest, że po każdym wydarzeniu, które wymagało od nas dużego wysiłku i koncentracji odczuwamy swego rodzaju pustkę, której nie ma czym wypełnić. Mniej więcej tydzień po obronie przyszedł do mnie ówczesny przewodniczący „Solidarności” na wydziale – pan Węgrzyn – i zaproponował przyłączenie się do sekcji przy Komitecie Obywatelskim w Gliwicach, który przygotowywał wtedy program na zbliżające się wybory do Rad Miejskich. Inicjatorem tej sekcji był pan profesor Kazimierz Kurpisz, z którym było mi bardzo po drodze to zgodziłem się włączyć w tą inicjatywę.

I zaproponowano panu start w wyborach do Rady Miasta…
Kompletnie nie wiedziałem jak to się robi, o ile dobrze pamiętam nie prowadziłem też żadnej kampanii wyborczej. Jak się później okazało nie była ona potrzebna ponieważ Komitet Obywatelski brał wszystko. Wybrano 50-ciu radnych z czego 47 to byli radni wybrani właśnie z list Komitetu Obywatelskiego i tym sposobem znalazłem się w Radzie Miasta Gliwice. Później powstawał Sejmik Województwa, który wtedy składał się z delegatów gmin i Gliwice postanowiły mnie do niego delegować, a tenże Sejmik wybrał mnie na członka prezydium. To była pierwsza kadencja samorządu w latach 1990-1994.

W tym samym czasie powołano pana na stanowisko profesora nadzwyczajnego.

Tak, to oznaczało, że miałem określony czas na to by uzyskać tytuł profesora. Tak więc kiedy nadszedł rok 1994 i kończyła się kadencja samorządu podziękowałem kolegom i oznajmiłem, że muszę dokończyć to co stanowi moją bazę życiową i odszedłem z samorządu. Zająłem się działalnością naukową i w efekcie 1997 roku dostałem nominację na tytuł profesora, którą odebrałem w lutym 1998 roku z rąk prezydenta Kwaśniewskiego. W 2000 zostałem mianowany na stanowisko profesora zwyczajnego co spowodowało ten sam syndrom, jak w roku 1989 – „co ja teraz będę robił?”

Już dwa lata później został pan wiceprezydentem Gliwic. 

W 2002 zgłosił się do mnie prezydent Zygmunt Frankiewicz proponując objęcie tej funkcji. Zgodziłem się na to pod warunkiem, że będę mógł dalej pracować na uczelni i podsumowując myślę, że nie ucierpiała na tym żadna ze stron. Natomiast kiedy nastał rok 2006 i kończyła się moja kadencja prezydent Frankiewicz wezwał mnie na rozmowę i powiedział, że doszedł do wniosku, że jego zastępca nie może być jednocześnie pracownikiem gdzie indziej. Stanąłem więc przed wyborem: uczelnia czy stanowisko wiceprezydenta Gliwic w kolejnej kadencji.

I wybrał pan uczelnię.
Tak, ale jednocześnie zadeklarowałem jednak chęć udziału w wyborach do Rady Miasta i pewnie ze względu na pewną jednak rozpoznawalność zostałem nie tylko członkiem Rady, ale również jej przewodniczącym. Rok później mieliśmy wybory parlamentarne, znalazłem się na 8 miejscu listy Platformy Obywatelskiej i dzięki bardzo dobremu wynikowi PO w okręgu zostałem posłem na Sejm RP. W kolejnych wyborach w 2011 roku nie dość, że ponownie wybrano mnie posłem, to jako jeden z nielicznych posłów w okręgu uzyskałem lepszy wynik niż w poprzednich wyborach.

Jak były przewodniczący ocenia działalność aktualnej i poprzedniej Rady Miasta.
To są rady bardzo różne. Cóż… robią to co mają robić – ścierają się tam poglądy, na pewno nie jest to rada podobna do tej z 1990 roku. Wtedy – przypominam – na 50 radnych aż 47 pochodziło z jednego klubu, ale wszystko się zmienia. Nie podejmę się oceny pracy obecnej Rady Miasta bo to nie jest moja rola. Ja staram się dobrze robić to, do czego jestem w tej chwili powołany. Nie oceniam bliźnich bo to jest zadanie tych, którzy są jedynie obserwatorami i nie uczestniczą w życiu politycznym.

Poseł Kaźmierczak chyba trochę uwierał gliwickiej Platformie Obywatelskiej?
Powiem tak – ja jestem z natury realistycznym optymistą, a poza tym jest mi bardzo po drodze z piosenką „Róbmy swoje” Wojciecha Młynarskiego. Z związku z tym nie podejmę się oceny w drugą stronę, jeśli natomiast o mnie chodzi to nigdy nie miałem odczucia, że mnie jest niewygodnie z Platformą Obywatelską, wręcz przeciwnie. Uważam, że PO zawdzięczam to co osiągnąłem – w końcu gdyby nie lista Platformy to nigdy nie znalazłbym się w Sejmie.